Zdarzało się, że ludzie z Zakonu Feniksa praktycznie nie spali. Nikt im się jakoś szczególnie nie dziwił. Powoli zbliżał się moment, który miał wszystko rozstrzygnąć. I choć wszyscy starali myśleć pozytywnie w sercu każdego z nich czaiła się straszna, przerażająca myśl, że może im się nie udać. Że Harry'emu może znów się nie udać. A jeśli tak by się stało, zginęliby. I to niekoniecznie szybką śmiercią, ale długą i bolesną.
Harry z każdym dniem wyglądał coraz gorzej. Cienie pod jego oczami były niemalże czarne. Nie mógł spać ani pić. Wiedział już, gdzie znajdą rzecz, która pomoże pokonać mu Voldemorta. Znajdowała się w jaskini położonej na południu Anglii, zwanej Grotą Śmierci.
Było już grubo po czwartej, kiedy Potter włożył na ramiona plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami oraz wsadził różdżkę do kieszeni. Chciał wymknąć się sam, niezauważony. Uważał, że ta wyprawa powinna być jego pokutą. Musiał sam zdobyć Diament, który opisywał Pergamin i pozbyć się Voldemorta raz na zawsze. Nie mógł znów tego zepsuć.
- Wybierasz się gdzieś? - usłyszał nagle głos Hermiony. Odwrócił się gwałtownie i zaklął w myślach. Mógł kłamać, ale wiedział, że szatynka dobrze wiedziała gdzie się wybiera. Bez sensu było temu zaprzeczać.
- Tak - odparł tylko i otworzył drzwi na zewnątrz. Stał tam Kingsley Shacklebolt, Louis Fray, który pomógł w tłumaczeniu Pergaminu oraz Draco. Hermiona dołączyła do nich i spojrzała Harry'emu prosto w oczy.
- Wiem, że myślisz, że nas nie potrzebujesz, ale powinieneś to przemyśleć. Nie wiesz co czeka cię w Grocie Śmierci. A może zdarzyć się tak, że będziesz potrzebował czyjejś pomocy - oznajmiła. Wzrok Wybrańca padł na Malfoya. Blondyn to wyczuł.
- Kiedy znajdziesz już Medalion dam znak Daphne. Przybędzie do nas i wezwie Voldemorta. Mógłbym zrobić to sam, ale kiedy Czarny Pan zorientuje się kto go wzywa, nie przybędzie osobiście - powiedział. Harry nie był z tego zadowolony, ale kiwnął głową.
- A więc chodźmy.
* * *
Patrząc na rumowisko, które rozciągało się przed Hermioną i pozostałymi, trudno było uwierzyć, że pod nim znajdowała się Grota Śmierci. Tak wskazywał jednak Pergamin, więc rozdzielili się, aby znaleźć wejście do środka.
Po długich godzinach poszukiwania nie odnaleźli jednak Groty. Harry usiadł zmęczony i zdenerwowany na ziemi i wtedy zobaczył coś dziwnego na jednej ze skał. Wyglądało jakby ktoś odcisnął w niej kształt swojej dłoni. Wybraniec nie miał pojęcia dlaczego, ale podszedł bliżej, aby to zbadać. Coś zaświtało mu w głowie. Ze zmarszczonymi brwiami szybkim ruchem wydobył z plecaka Pergamin. W rogu kartki znajdowała się taka sama dłoń jak na skale. Natomiast pod nią małymi literami napisane było: Electus.
Harry schował Pergamin i stał przez chwilę niezdecydowany. A potem wyciągnął rękę przed siebie i dotknął skały. Jego dłoń idealnie pasowała do tej, która została odciśnięta w kamieniu.
Rozległ się głośny huk i ziemia zaczęła się trząść. Harry słyszał z daleka przekleństwa swoich przyjaciół. Spróbował wstać, ale potknął się i upadł na twarz. Niespodziewanie wszystko zakończyło się tak szybko jak się zaczęło. Harry uniósł wzrok i spojrzał z niedowierzaniem na Grotę, która wydobyła się spod ziemi. Przez chwilę wpatrywał się w nią zszokowany, a potem podniósł się i zawołał resztę.
Zbliżał się wieczór, kiedy zebrali wszystkie swoje rzeczy i ruszyli po cel swojej wyprawy. Hermiona miała złe przeczucia co do tego wszystkiego. Głęboko w niej kotłował się dziwny strach przed czymś co mogło się wkrótce się wydarzyć. Odetchnęła głęboko i złapała Draco za rękę. Blondyn w odpowiedzi uśmiechnął się w jej stronę chcąc przekazać jej tym samym, że wszystko będzie w porządku. Nie przekonało to jednak do końca Hermiony.
Korytarz, którym szli ciągnął się w nieskończoność. Każdy z nich trzymał w pogotowiu świecącą się różdżkę. Wiedzieli, że nie zdobędą tak łatwo Diamentu. Musieli być przygotowani na wszystko.
Echo, niosło dźwięk ich kroków oraz przyspieszonych oddechów po całym korytarzu. Nikt nie odzywał się na głos choć po głowie każdego z nich krążyło istne tornado przeróżnych myśli. Najgorszy mętlik miał Harry, którego ręce drżały tak bardzo, że musiał zacisnąć je w pięści. Nie mógł poddać się rozpaczliwym myślom. Nie teraz, kiedy był tak blisko zniszczenia Voldemorta.
Szli tak jeszcze przez jakiś czas aż w końcu Hermiona zauważyła jakieś napisany na ścianach Groty. Louis od razu wziął się do roboty i zaczął tłumaczyć oraz zastanawiać się nad sensem niektórych wyrazów. Tymczasem reszta z nich zrobiła sobie postój. Hermiona opadła na ziemię i westchnęła cicho. Zmęczenie zaczęło wdawać się jej we znaki. Tuż obok niej usiadł Draco. Miał jakiś dziwny, zamyślony wyraz twarzy. Przyglądał się napisom w tak wielkim skupieniu jak sam Louis.
Wreszcie Fray uśmiechnął się zadowolony i wypowiedział kilka słów po łacinie. Rozległ się głośny zgrzyt i ściany rozsunęły się.
- Chodźcie! - zawołał chłopak wskazując gestem drzwi. Malfoy zatrzymał się raptownie.
- Nie wiem, czy powinniśmy tam wchodzić... - powiedział cicho. Jednak Harry razem z Kingsley'em przekroczyli już wejście.
- Idziecie? - zapytał Harry, ale Draco w dalszym ciągu stał niezdecydowany.
- Tam pisze coś o zapłacie za przejście. Nie wiem o co chodzi, ale wycofajcie się zanim stanie się coś złego - powiedział powoli. Louis wzruszył jednak ramionami i ruszył w stronę wejścia.
I wtedy grad strzał przeszył jego serce.
Hermiona skuliła się instynktownie razem z Malfoy'em. Strzały dobywały się z ukrytych szczelin w ścianach.Wszyscy zamarli na chwilę. Natomiast przejście zamknęło się tak szybko, że żadne z nich nie zdążyło się nawet odezwać.
- Harry! - wrzasnęła Hermiona podbiegając do ściany.
- Spokojnie, idźcie dalej z Draconem przed siebie! Jeśli nam się poszczęści w którymś z korytarzy spotkamy się ze sobą - odparł. Szatynka zwróciła głowę w stronę biednego Louisa i z trudem powstrzymała się od płaczu. Zamknęła jego powieki i odgarnęła zbłąkane kosmyki z jego twarzy. Tyle tylko mogła dla niego zrobić.
- Spoczywaj w pokoju - mruknęła jeszcze. A potem wstała powoli i razem z Draco ruszyła w dalszą drogę. Nie zaszli daleko, gdy w mroku zaczął dobiegać ich warkot. Zbliżał się i słychać go było coraz bliżej, więc zaczęli biec.
Najpierw za nimi pojawił się jeden jeden stwór a zaraz za nim trzy kolejne. Wyglądali okropnie. Sięgali im co najmniej do pasa, a ich ciało pokryte było gęstą sierścią. Spoglądały na nich wygłodniałym wzrokiem, a z ich ust toczyła się ślina. Byli głodni. Bardzo głodni, co do tego nie mieli wątpliwości. Pierwszy ze stworów rzucił się na Hermionę. Dziewczyna w porę zareagowała i rzuciła się w bok, ale tam złapał ją drugi i ugryzł w rękę. Gryfonka wrzasnęła z bólu.
- Hermiona! - ryknął Draco i różdżką wyczarował wielką kulę ognia, a potem potoczył ją w kierunku zwierząt. Stwory zaczęły skomleć i cofać się, ale wiadomo było, że to i tak ich długo nie powstrzyma. Malfoy podniósł szatynkę i jak najszybciej ruszył przed siebie. Hermiona próbowała nie krzyczeć, ale ból był zbyt silny, więc często wydawała z siebie głośne jęki. Z daleka Draco usłyszał głos zwierząt i wiedział już, że przestały przejmować się kulą. Musiał coś wymyślić. I to bardzo szybko. Jego wzrok przykuło przejście w ścianie. Pomógł przecisnąć się przez nie gryfonce, a potem wszedł zaraz za nią i zaczął zagradzać wejście stosem ciężkich kamieni. Następnie podszedł do Hermiony i podał jej kawałek szmatki.
- Muszę przemyć ranę, Granger. Lepiej to weź i zaciśnij zęby - powiedział wyciągając z plecaka, który miał na ramionach, alkohol. Hermiona spojrzała na Dracona przerażonym wzrokiem, ale kiwnęła głową i zatopiła w niej zęby.
- Zaczynaj.
Przez kilka pierwszych godzin oboje bezsensu tłukli się po korytarzach. Trafili do kilku, które kończyły się ślepym zaułkiem i musieli zawracać. W pewnym momencie Harry dostrzegł na ścianach słowa po łacinie. Nie miał pojęcia co tam pisało, ale intuicja kazała mu iść w tamtym kierunku. Po jakimś czasie razem z Kingsley'em dostrzegli przejście. Wypełnione było dziwnym, niebieskim blaskiem. Razem szybko ruszyli w tą stronę, kiedy ściana nagle zaczęła się ruszać i ściskać coraz bardziej. Rzucili się biegiem pędząc ile tchu w siłach. Ściany były jednak już coraz bliżej się i ciężko było im się poruszać.
- Biegnij, Harry! - rzucił Shacklebolt. Uniósł różdżkę i mruknął jakieś zaklęcie, które spowolniło ruch ścian. Potter z trudem dobrnął do wyjścia. Kingsley'owi się jednak nie udało. Został zgnieciony. Dźwięk łamanych kości był tak głośny i tak przerażający, że mimo woli Harry zatkał uszy. Nie mógł tego słuchać. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że Kingsley nie żyje! Miał ochotę wrzeszczeć i krzyczeć ze złości, ale opanował się kiedy ujrzał jakiś cień za sobą. Odruchowo wyjął różdżkę i spojrzał na starca, który stał obok Diamentu.
- A więc jesteś, Harry. To oznacza, że nie udało ci się pokonać Czarnego Pana - powiedział cicho i ruszył powoli w jego stronę, podpierając się na lasce. Jego twarz była pokryta zmarszczkami, a jedno oko miał szklane. Kiedy chodził, utykał, dlatego poruszał się dosyć niezgrabnie. - Albus przygotował się na taką możliwość - dodał z westchnieniem. Wybraniec spojrzał na niego niepewnie. Starzec widocznie uchwycił to, bo uśmiechnął się ukazując szereg zepsutych zębów.
- Aby go pokonać Harry, musisz w siebie uwierzyć. To jedno jest najważniejsze, chłopcze. A kiedy już to zrobisz i uda ci się go zabić, czas odwróci się i wszystko cofnie się do Bitwy o Hogwart. Voldemort zacznie obracać się w pył i nikt nie będzie pamiętał tego, co wydarzyło się od tamtego czasu - powiedział. Harry spojrzał na niego zaskoczony.
- A Hermiona i Draco? - zapytał, choć już znał odpowiedź.
- Zapomną. Tak jak wszyscy.
Po długich godzinach poszukiwania nie odnaleźli jednak Groty. Harry usiadł zmęczony i zdenerwowany na ziemi i wtedy zobaczył coś dziwnego na jednej ze skał. Wyglądało jakby ktoś odcisnął w niej kształt swojej dłoni. Wybraniec nie miał pojęcia dlaczego, ale podszedł bliżej, aby to zbadać. Coś zaświtało mu w głowie. Ze zmarszczonymi brwiami szybkim ruchem wydobył z plecaka Pergamin. W rogu kartki znajdowała się taka sama dłoń jak na skale. Natomiast pod nią małymi literami napisane było: Electus.
Harry schował Pergamin i stał przez chwilę niezdecydowany. A potem wyciągnął rękę przed siebie i dotknął skały. Jego dłoń idealnie pasowała do tej, która została odciśnięta w kamieniu.
Rozległ się głośny huk i ziemia zaczęła się trząść. Harry słyszał z daleka przekleństwa swoich przyjaciół. Spróbował wstać, ale potknął się i upadł na twarz. Niespodziewanie wszystko zakończyło się tak szybko jak się zaczęło. Harry uniósł wzrok i spojrzał z niedowierzaniem na Grotę, która wydobyła się spod ziemi. Przez chwilę wpatrywał się w nią zszokowany, a potem podniósł się i zawołał resztę.
Zbliżał się wieczór, kiedy zebrali wszystkie swoje rzeczy i ruszyli po cel swojej wyprawy. Hermiona miała złe przeczucia co do tego wszystkiego. Głęboko w niej kotłował się dziwny strach przed czymś co mogło się wkrótce się wydarzyć. Odetchnęła głęboko i złapała Draco za rękę. Blondyn w odpowiedzi uśmiechnął się w jej stronę chcąc przekazać jej tym samym, że wszystko będzie w porządku. Nie przekonało to jednak do końca Hermiony.
Korytarz, którym szli ciągnął się w nieskończoność. Każdy z nich trzymał w pogotowiu świecącą się różdżkę. Wiedzieli, że nie zdobędą tak łatwo Diamentu. Musieli być przygotowani na wszystko.
Echo, niosło dźwięk ich kroków oraz przyspieszonych oddechów po całym korytarzu. Nikt nie odzywał się na głos choć po głowie każdego z nich krążyło istne tornado przeróżnych myśli. Najgorszy mętlik miał Harry, którego ręce drżały tak bardzo, że musiał zacisnąć je w pięści. Nie mógł poddać się rozpaczliwym myślom. Nie teraz, kiedy był tak blisko zniszczenia Voldemorta.
Szli tak jeszcze przez jakiś czas aż w końcu Hermiona zauważyła jakieś napisany na ścianach Groty. Louis od razu wziął się do roboty i zaczął tłumaczyć oraz zastanawiać się nad sensem niektórych wyrazów. Tymczasem reszta z nich zrobiła sobie postój. Hermiona opadła na ziemię i westchnęła cicho. Zmęczenie zaczęło wdawać się jej we znaki. Tuż obok niej usiadł Draco. Miał jakiś dziwny, zamyślony wyraz twarzy. Przyglądał się napisom w tak wielkim skupieniu jak sam Louis.
Wreszcie Fray uśmiechnął się zadowolony i wypowiedział kilka słów po łacinie. Rozległ się głośny zgrzyt i ściany rozsunęły się.
- Chodźcie! - zawołał chłopak wskazując gestem drzwi. Malfoy zatrzymał się raptownie.
- Nie wiem, czy powinniśmy tam wchodzić... - powiedział cicho. Jednak Harry razem z Kingsley'em przekroczyli już wejście.
- Idziecie? - zapytał Harry, ale Draco w dalszym ciągu stał niezdecydowany.
- Tam pisze coś o zapłacie za przejście. Nie wiem o co chodzi, ale wycofajcie się zanim stanie się coś złego - powiedział powoli. Louis wzruszył jednak ramionami i ruszył w stronę wejścia.
I wtedy grad strzał przeszył jego serce.
Hermiona skuliła się instynktownie razem z Malfoy'em. Strzały dobywały się z ukrytych szczelin w ścianach.Wszyscy zamarli na chwilę. Natomiast przejście zamknęło się tak szybko, że żadne z nich nie zdążyło się nawet odezwać.
- Harry! - wrzasnęła Hermiona podbiegając do ściany.
- Spokojnie, idźcie dalej z Draconem przed siebie! Jeśli nam się poszczęści w którymś z korytarzy spotkamy się ze sobą - odparł. Szatynka zwróciła głowę w stronę biednego Louisa i z trudem powstrzymała się od płaczu. Zamknęła jego powieki i odgarnęła zbłąkane kosmyki z jego twarzy. Tyle tylko mogła dla niego zrobić.
- Spoczywaj w pokoju - mruknęła jeszcze. A potem wstała powoli i razem z Draco ruszyła w dalszą drogę. Nie zaszli daleko, gdy w mroku zaczął dobiegać ich warkot. Zbliżał się i słychać go było coraz bliżej, więc zaczęli biec.
Najpierw za nimi pojawił się jeden jeden stwór a zaraz za nim trzy kolejne. Wyglądali okropnie. Sięgali im co najmniej do pasa, a ich ciało pokryte było gęstą sierścią. Spoglądały na nich wygłodniałym wzrokiem, a z ich ust toczyła się ślina. Byli głodni. Bardzo głodni, co do tego nie mieli wątpliwości. Pierwszy ze stworów rzucił się na Hermionę. Dziewczyna w porę zareagowała i rzuciła się w bok, ale tam złapał ją drugi i ugryzł w rękę. Gryfonka wrzasnęła z bólu.
- Hermiona! - ryknął Draco i różdżką wyczarował wielką kulę ognia, a potem potoczył ją w kierunku zwierząt. Stwory zaczęły skomleć i cofać się, ale wiadomo było, że to i tak ich długo nie powstrzyma. Malfoy podniósł szatynkę i jak najszybciej ruszył przed siebie. Hermiona próbowała nie krzyczeć, ale ból był zbyt silny, więc często wydawała z siebie głośne jęki. Z daleka Draco usłyszał głos zwierząt i wiedział już, że przestały przejmować się kulą. Musiał coś wymyślić. I to bardzo szybko. Jego wzrok przykuło przejście w ścianie. Pomógł przecisnąć się przez nie gryfonce, a potem wszedł zaraz za nią i zaczął zagradzać wejście stosem ciężkich kamieni. Następnie podszedł do Hermiony i podał jej kawałek szmatki.
- Muszę przemyć ranę, Granger. Lepiej to weź i zaciśnij zęby - powiedział wyciągając z plecaka, który miał na ramionach, alkohol. Hermiona spojrzała na Dracona przerażonym wzrokiem, ale kiwnęła głową i zatopiła w niej zęby.
- Zaczynaj.
* * *
- Biegnij, Harry! - rzucił Shacklebolt. Uniósł różdżkę i mruknął jakieś zaklęcie, które spowolniło ruch ścian. Potter z trudem dobrnął do wyjścia. Kingsley'owi się jednak nie udało. Został zgnieciony. Dźwięk łamanych kości był tak głośny i tak przerażający, że mimo woli Harry zatkał uszy. Nie mógł tego słuchać. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że Kingsley nie żyje! Miał ochotę wrzeszczeć i krzyczeć ze złości, ale opanował się kiedy ujrzał jakiś cień za sobą. Odruchowo wyjął różdżkę i spojrzał na starca, który stał obok Diamentu.
- A więc jesteś, Harry. To oznacza, że nie udało ci się pokonać Czarnego Pana - powiedział cicho i ruszył powoli w jego stronę, podpierając się na lasce. Jego twarz była pokryta zmarszczkami, a jedno oko miał szklane. Kiedy chodził, utykał, dlatego poruszał się dosyć niezgrabnie. - Albus przygotował się na taką możliwość - dodał z westchnieniem. Wybraniec spojrzał na niego niepewnie. Starzec widocznie uchwycił to, bo uśmiechnął się ukazując szereg zepsutych zębów.
- Aby go pokonać Harry, musisz w siebie uwierzyć. To jedno jest najważniejsze, chłopcze. A kiedy już to zrobisz i uda ci się go zabić, czas odwróci się i wszystko cofnie się do Bitwy o Hogwart. Voldemort zacznie obracać się w pył i nikt nie będzie pamiętał tego, co wydarzyło się od tamtego czasu - powiedział. Harry spojrzał na niego zaskoczony.
- A Hermiona i Draco? - zapytał, choć już znał odpowiedź.
- Zapomną. Tak jak wszyscy.
* * *
- Jak się czujesz? - zapytał Malfoy z troską patrząc na dziewczynę. Hermiona rzuciła mu jedno z tych swoich spojrzeń i westchnęła W rzeczywistości była strasznie zmęczona. Co prawda zdrzemnęła się trochę, ale to nie wystarczało.
- W porządku - odparła. Zebrali swoje rzeczy i ruszyli korytarzem ciągnącym się coraz niżej. Draco trzymał różdżkę w pogotowiu.
Nagle ktoś wyskoczył tuż za nimi. Malfoy odwrócił się błyskawicznie i spojrzał zaskoczony na Harry'ego.
- Potter? Gdzie Kingsley? - zapytał. Wybraniec westchnął.
- Nie żyje - wyszeptał cicho. - Ale mam Diament. Chodźcie za mną - dodał po krótkiej chwili przerwy. Hermiona i Malfoy ruszyli za nim. Znaleźli się w pustym pomieszczeniu. Blondyn zgodnie z umową miał przywołać Daphne. Wyciągnął z plecaka jakiś skrawek i położył go na dłoni. Następnie wypowiedział kilka zaklęć i list znikł.
Kolejne kilka sekund czekali w ciszy. Harry spoglądał zarówno na Draco jak i Hermionę i czuł, że rośnie w nim poczucie winy.
- Słuchajcie, muszę wam coś powiedzieć... Ten Diament zabije Voldemorta i sprawi, że czas się cofnie. Nie będziemy niczego pamiętać - powiedział odwracając wzrok. Malfoy, który trzymał za rękę Granger, zamarł.
- Co powiedziałeś? - ryknął z niedowierzaniem. Nie zdążył dodać nic więcej, ponieważ w pomieszczeniu pojawił się Czarny Pan razem z kompanią. Jego trzech towarzyszy skierowało tymczasem wzrok na szlamę i zdrajcę krwi.
- Tym razem zginiesz na dobre, a z tobą Malfoy jeszcze się policzę! - ryknął Voldemort. Śmierciożercy zwrócili się w stronę pozostałej dwójki. Hermiona pociągnęła Draco za jedną ze skał i stamtąd zaczęli serwować w nich zaklęciami. Udało im się spetryfikować dwóch, ale ostatni nie dał za wygraną. Ściągnął maskę i spojrzał na nich z mordem w oczach.
- Selwyn - wyszeptała z przerażeniem szatynka. Śmierciożerca uśmiechnął się mściwie.
- Tak, suko. Muszę przyznać, że oboje nieźle mnie wykiwaliście. Szczególnie ty, Malfoy. Ale zapłacisz za to. Zatłukę was jak psy! Venenum! - krzyknął celując różdżką w stronę Hermiony. Draco rzucił się w jej stronę i odepchnął ją jak najdalej przez co sam dostał zaklęciem. Zwinął się z bólu i zacisnął pięści tak mocno, że zaczęły lecieć z nich strużki krwi.
Szatynka wstała szybko. Ręce jej drżały. Bała się Selwyna. Bała się tego, co z nią zrobi jeśli przegra. Wzięła głęboki wdech i spojrzała mu prosto w jego zimne oczy.
- I co, szmato? Zrobisz mi coś? Za bardzo się boisz - powiedział wybuchając śmiechem. Granger zacisnęła dłonie w pięści. A potem cisnęła nim za pomocą zaklęcia w ścianę, z której zaczęły sypać się strzały. Następnie podbiegła w stronę Malfoya i nachyliła się nad nim. Pluł krwią, czarną krwią. Hermiona wiedziała, że to nie jest dobry znak. Na chwilę zastygł w bezruchu, że przez chwilę bała się, że...
Nagle ktoś wyskoczył tuż za nimi. Malfoy odwrócił się błyskawicznie i spojrzał zaskoczony na Harry'ego.
- Potter? Gdzie Kingsley? - zapytał. Wybraniec westchnął.
- Nie żyje - wyszeptał cicho. - Ale mam Diament. Chodźcie za mną - dodał po krótkiej chwili przerwy. Hermiona i Malfoy ruszyli za nim. Znaleźli się w pustym pomieszczeniu. Blondyn zgodnie z umową miał przywołać Daphne. Wyciągnął z plecaka jakiś skrawek i położył go na dłoni. Następnie wypowiedział kilka zaklęć i list znikł.
Kolejne kilka sekund czekali w ciszy. Harry spoglądał zarówno na Draco jak i Hermionę i czuł, że rośnie w nim poczucie winy.
- Słuchajcie, muszę wam coś powiedzieć... Ten Diament zabije Voldemorta i sprawi, że czas się cofnie. Nie będziemy niczego pamiętać - powiedział odwracając wzrok. Malfoy, który trzymał za rękę Granger, zamarł.
- Co powiedziałeś? - ryknął z niedowierzaniem. Nie zdążył dodać nic więcej, ponieważ w pomieszczeniu pojawił się Czarny Pan razem z kompanią. Jego trzech towarzyszy skierowało tymczasem wzrok na szlamę i zdrajcę krwi.
- Tym razem zginiesz na dobre, a z tobą Malfoy jeszcze się policzę! - ryknął Voldemort. Śmierciożercy zwrócili się w stronę pozostałej dwójki. Hermiona pociągnęła Draco za jedną ze skał i stamtąd zaczęli serwować w nich zaklęciami. Udało im się spetryfikować dwóch, ale ostatni nie dał za wygraną. Ściągnął maskę i spojrzał na nich z mordem w oczach.
- Selwyn - wyszeptała z przerażeniem szatynka. Śmierciożerca uśmiechnął się mściwie.
- Tak, suko. Muszę przyznać, że oboje nieźle mnie wykiwaliście. Szczególnie ty, Malfoy. Ale zapłacisz za to. Zatłukę was jak psy! Venenum! - krzyknął celując różdżką w stronę Hermiony. Draco rzucił się w jej stronę i odepchnął ją jak najdalej przez co sam dostał zaklęciem. Zwinął się z bólu i zacisnął pięści tak mocno, że zaczęły lecieć z nich strużki krwi.
Szatynka wstała szybko. Ręce jej drżały. Bała się Selwyna. Bała się tego, co z nią zrobi jeśli przegra. Wzięła głęboki wdech i spojrzała mu prosto w jego zimne oczy.
- I co, szmato? Zrobisz mi coś? Za bardzo się boisz - powiedział wybuchając śmiechem. Granger zacisnęła dłonie w pięści. A potem cisnęła nim za pomocą zaklęcia w ścianę, z której zaczęły sypać się strzały. Następnie podbiegła w stronę Malfoya i nachyliła się nad nim. Pluł krwią, czarną krwią. Hermiona wiedziała, że to nie jest dobry znak. Na chwilę zastygł w bezruchu, że przez chwilę bała się, że...
- Draco, odezwij się. Proszę - wyszeptała. Blondyn otworzył powoli powieki i natrafił na zmartwione spojrzenie panny Granger. - Co się z tobą dzieje?
- Hermiona... - wyszeptał Malfoy spoglądając na nią. Przełknął ślinę i spróbował wstać, ale natychmiast się skrzywił. Ból był zbyt silny. Granger spojrzała na niego niespokojnie i powoli, drżącymi rękoma rozpięła jego marynarkę oraz koszulę. Jego brzuch był cały siny. Hermiona położyła delikatnie dłoń na jego ciele i poczuła, że wszystko w niej zamiera. Trucizna bardzo szybko rozchodziła się po jego organizmie.
- Nie, nie, nie... Nie możesz umrzeć - zaczęła szeptać gorączkowo. Malfoy pokręcił głową i złapał ją za rękę.
- Granger, przestań. Słyszysz? Stój - powiedział z wysiłkiem. Hermiona przełknęła ślinę i spojrzała na niego ze łzami w oczach. - Nie ma na to lekarstwa. Ja umieram - dodał po chwili. Szatynka rozpłakała się. Zacisnęła gorączkowo palce na jego dłoni i pokręciła głową.
- Nie, nie zrobisz mi tego. Jak będę żyć, kiedy ty odejdziesz? Nie po to przeszliśmy razem przez to wszystko. Nie poradzę sobie bez ciebie, Draco. - powiedziała zanosząc się płaczem. Malfoy uśmiechnął się krzywo.
- Jesteś dużą dziewczynką, Granger. Przeszłaś piekło u Selwyna. Dasz sobie radę beze mnie. Poza tym Harry mówił, że kiedy użyje Diamentu, czas się cofnie. Nie będziesz pamiętać, że w ogóle mnie kochałaś - odparł. Hermiona pokręciła przecząco głową.
- Nie, nie, nie. Nie zapomnę o tobie. Kocham cię, kretynie. Dlatego nawet nie waż się zostawić mnie samą. Słyszysz? Przeżyjesz. Jakoś się odnajdziemy. Musimy... - mruczała gorączkowo gładząc go ręką po policzku. Malfoy zaśmiał się cicho i spojrzał jej prosto w czekoladowe oczy.
- Ja też cię kocham, Hermiono. Kto by pomyślał? Ty i ja. Dostaliśmy wielką szansę z góry. Ja w szczególności. Byłaś dla mnie zbawieniem. Dzięki tobie nauczyłem się co to znaczy kochać. Dziękuje, Hermiono. Dziękuje - powiedział cicho i wytarł lewą ręką łzy spływające jej po policzkach
Szatynka złapała jego twarz w swoje dłonie i pocałował w usta.
Nagle rozległ się huk i wszystko wokół nich zaczęło wirować.
- Draco! - wrzasnęła rozpaczliwie Hermiona próbując złapać go za rękę, ale nie udało jej się. W całej Grocie słychać było krzyk Czarnego Pana i oślepiający, niebieski błysk. Malfoy oddalał się od niej coraz bardziej. Wszystko wokół zanikało powoli, ale ona wciąż rozglądała się wokół rozpaczliwie wołając Malfoya
I wtedy na jedną, krótką chwilę, ujrzała go.
- Draco... - wyszeptała zdławionym tonem. Jej pamięć zanikała. Wszystkie złe wspomnienia jak i te dobre powoli zostawały usuwane. Jakby nigdy ich nie było. Mimo to, Granger wciąż utrzymywała w myślach obraz jego twarzy. A szczególnie oczy. Szare, hipnotyzujące oczy, które tak bardzo kochała.
Odnajdę cię, obiecała sobie jeszcze.
A potem... a potem wszystko zniknęło.
Podoba mi się ten rozdział. Chyba najbardziej ze wszystkich. Mam nadzieję, że mnie nie zjecie za końcówkę, ale musiałam to zrobić. :D
Epilog pojawi się już za kilka dni.
Pozdrawiam.
Szatynka złapała jego twarz w swoje dłonie i pocałował w usta.
Nagle rozległ się huk i wszystko wokół nich zaczęło wirować.
- Draco! - wrzasnęła rozpaczliwie Hermiona próbując złapać go za rękę, ale nie udało jej się. W całej Grocie słychać było krzyk Czarnego Pana i oślepiający, niebieski błysk. Malfoy oddalał się od niej coraz bardziej. Wszystko wokół zanikało powoli, ale ona wciąż rozglądała się wokół rozpaczliwie wołając Malfoya
I wtedy na jedną, krótką chwilę, ujrzała go.
- Draco... - wyszeptała zdławionym tonem. Jej pamięć zanikała. Wszystkie złe wspomnienia jak i te dobre powoli zostawały usuwane. Jakby nigdy ich nie było. Mimo to, Granger wciąż utrzymywała w myślach obraz jego twarzy. A szczególnie oczy. Szare, hipnotyzujące oczy, które tak bardzo kochała.
Odnajdę cię, obiecała sobie jeszcze.
A potem... a potem wszystko zniknęło.
_____________________________
Epilog pojawi się już za kilka dni.
Pozdrawiam.
Spodziewałam się kompletnie innego zakończenia. Ale to wbiło mnie normalnie w fotel!! Chcę więcej tego opowiadania. Szkoda, że to już koniec:/
OdpowiedzUsuńPomysł z Diamentem bardzo mi się spodobał. I cofnięcie czasu też choć to oznacza, że z pewnością nie możemy liczyć na szczęśliwe zakończenie.
OdpowiedzUsuńAle w gruncie rzeczy dobrze, że tak się stało. W tamtym świecie zakochali się w sobie ale w gruncie rzeczy jakoś nie wyobrażam sobie żeby wrócili i mieli założyć rodzinkę z gromadką dzieci.
A tak btw. kiedy można się spodziewać epilogu?
Wczoraj znalazłam to opowiadanie i czytałamje do 1 w nocy ale nie miałam siły żeby skomentować, więc robie to teraz.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo mi się podobało. Co prawda zdarzały ci się literówki albo przecinki w złych miejscach ale nie raziło ta bardzo w oczy więc jest ok. Fajny miałaś pomysł na to opowiadanie i za to daję ci wielki plus. Czekam na epilog.
Nie! Ja się nie zgadzam!
OdpowiedzUsuń