piątek, 26 września 2014

Rozdział 11


          Sprawa z Daphne zrobiła się bardziej zawiła. Malfoy nie wiedział, że to wszystko przyniesie taki obrót. Miała teraz zostać śmierciożercą... 
Z zamyślenia wyrwała go jego gosposia. Ukłoniła się przed nim i podała jakiś zwitek pergaminu. Malfoy wziął go do ręki i przeczytał. 

Musisz przyjść. Teraz.

Od razu poznał charakterystyczne pismo Hermiony. Widać było, że pisała to w pośpiechu. Zerwał się z krzesła wiedząc doskonale, że stało się coś złego. Umówili się przesyłać sobie takie wiadomości tylko i wyłącznie w sprawach niecierpiących zwłoki. 
Draco narzucił na siebie skórzaną kurtkę i wybiegł na dwór. Deszcz smagał go po policzkach, ale on nie zwracał na to uwagi. Przebiegł jeszcze kawałek i teleportował się. 
Granger chodziła po domu zdenerwowana. Z nerwów zaciskała kurczowo ręce. Odwróciła się niemalże natychmiast, kiedy usłyszała skrzypienie drzwi. Wyciągnęła przed siebie różdżkę i odetchnęła z ulgą widząc Dracona. 
- Malfoy, chodź! - wyszeptała gorączkowo ciągnąc go do swojej sypialni. Draco zdziwił się widząc wrzuconego i związanego Olafa Rosiera. Potarł ręką czoło i spojrzał na Hermionę. 
- On wiedział, Granger. Jeśli nie będzie długo wracał, Selwyn będzie wiedział, co się stało. Musisz uciekać, ale najpierw trzeba się go pozbyć - powiedział szybko. Hermiona kiwnęła głową i ruszyła do kuchni, aby spakować swoje rzeczy. Malfoy tymczasem wyniósł Rosiera na zewnątrz i teleportował się z nim w jakiejś odległej wiosce. Spojrzał na mężczyznę, który patrzył na niego surowo i wyjął różdżkę, a potem rzucił na niego śmiertelne zaklęcie, nie wahając się przy tym ani chwili. 
Kiedy wrócił, Hermiona była już gotowa.
- Uciekaj, Granger - powiedział patrząc na nią. Szatynka zacisnęła usta i spojrzała mu prosto w oczy. 
- Chodź ze mną - wyszeptała. Malfoy pokręcił przecząco głową. W tej samej chwili rozległ się świst. Trzech śmierciożerców skoczyło na nich. Draco odparł atak pierwszego i rzucił się, aby pomóc Hermionie. Dziewczyna spojrzała na niego wdzięcznym spojrzeniem. 
W tej samej chwili rozległ się błysk. Oboje odwrócili się. Daphne powaliła właśnie śmierciożercę, który próbował zajść ich od tyłu. Podparła się pod bok i spojrzała na Malfoya. 
- Ty też musisz uciekać, Draco - wyszeptała wskazując głową na niego i Hermionę. Malfoy zaniemówił.
- Skąd ty...?
- Dziwnie się zachowywałeś... No i cóż miała swoje podejrzenia. Ale nie martw się. Obiecuję, że nie pisnę o tym nikomu nawet słówka. A teraz idźcie. Selwyn zaraz tu będzie - powiedziała. Malfoy wykrzywił wargi w lekkim uśmiechu.
- Dzięki, Daphne.
- Nie ma za co. Spłacam tylko swój dług - odparła. Rzuciła im jeszcze ostatnie spojrzenie, a potem zniknęła.

* * *

Draco rozejrzał się wokół i natychmiast pospieszył na pomoc Hermionie, która upadła na ziemię. Pomógł jej wstać i wbił w nią uważne spojrzenie.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał. Granger nie odezwała się tylko kazała mu iść za sobą. Znajdowali się w lesie. Słyszał dokładnie jak wiatr sprawiał, że liście kołysały się na drzewach, ptaki śpiewały cicho. Szatynka brnęła do przodu między gałęziami i wystającymi korzeniami aż zobaczyła w oddali grotę.
- Musimy przeczekać tutaj kilka godzin. Dopiero wieczorem będzie aktywny świstoklik, który zabierze nas do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa - powiedziała.
- Dobrze usłyszałem? Powiedziałaś nas? - zapytał z uniesionymi brwiami. Hermiona pokiwała głową.
- Chyba nie myślisz, że zostawię cię samego? Pomogłeś mi. Teraz ja ci się odwdzięczę - odparła patrząc mu prosto w oczy. Poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Naprawdę chciał iść z nią. Nie wyobrażał sobie, że teraz po tym wszystkim, miałby ją zostawić, ale wiedział, że musi to zrobić.
Odwrócił wzrok.
Ruszyli razem w głąb jaskini. Draco wyczarował za pomocą różdżki kulę ognia, która oświetliła grotę jasnym blaskiem. Hermiona oparła się o zimną ścianę i przymknęła lekko powieki. Malfoy wiedział doskonale jaka była zmęczona. Musiała naprawdę się przestraszyć, kiedy zobaczyła Rosiera w domku. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Sam na jego widok poczuł w gardle wielką gulę. Do tej pory nie miał pojęcia jak Olaf zorientował się o jego spisku. Najwidoczniej go nie doceniał. Zawsze był cichy i przyglądał się wszystkiemu tymi czarnymi oczami. Powinien być bardziej ostrożny.
Spojrzał na Hermionę, która bez słowa wpatrywała się w swoje dłonie. Wstał powoli i usiadł obok niej. Miał ochotę ją przytulić. Zrobić cokolwiek. Wszystko, aby nie była taka przeraźliwie smutna i przestraszona. Chciał jej dodać odwagi, ale sam się strasznie bał. Nie chciał nawet myśleć o tym, co by się z nimi stało, gdyby zostali jednak złapani.
- Granger, przepraszam... To moja wina - powiedział cicho. Szatynka podniosła powoli wzrok i spojrzała na niego swoimi czekoladowymi oczami. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jakie naprawdę są piękne.
- Przestań, Malfoy. Nie powinieneś mnie przepraszać. Gdyby nie ty z pewnością dawno już bym nie żyła. Dałeś mi szansę i uratowałeś mnie. Zrobiłeś coś czego nie zapomnę ci do końca życia. Zresztą oboje doskonale wiedzieliśmy, że prędzej czy później się zorientuje. Nie mogłeś udawać nie wiadomo jak długo. Ale nie martw się. Niedługo znajdziemy się w Kwaterze. Tam będziemy bezpieczni - odparła. Jej głos był ciepły. W głowie Dracona zakiełkowała dziwna myśl, że mógłby go słuchać całymi dniami. Jednocześnie poczuł, że robi mu się sucho w gardle.
- Nie mogę iść z tobą, Granger - powiedział wstając. Hermiona spojrzała na niego zmarszczonymi brwiami.
- Dlaczego? - zapytała.
- Hermiono, ja... Zabiłem twoją przyjaciółkę, Ginny Weasley. Myślisz, że przywitają mnie tam z otwartymi ramionami? - powiedział powoli patrząc na nią uważnie. Chciał widzieć jak na to zareaguje, choć w głębi serca strasznie się tego obawiał. Spodziewał się wszystkiego. Że da mu w twarz, że wykrzyczy mu za kogo go uważa, że powie mu jakim jest draniem. Ale ona... Ona podniosła się powoli i splotła delikatnie swoje drżące dłonie z jego palcami.
- Wiem, Draco. Wiem też dlaczego to zrobiłeś. Zachowałam się dokładnie tak samo - wyszeptała łamiącym się głosem. Przed oczami znów stanęła jej Lena. Cała we krwi, prosząca, aby ulżyła jej cierpieniom. Aby nie pozwoliła żeby Selwyn znowu ją bił i poniżał.
Po jej policzkach spłynęły łzy.
Draco spoglądał na nią w milczeniu. Nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć. Widział jaka była załamana. Czas spędzony u Selwyna wycisnął na niej straszne piętno.
Bez słowa przyciągnął ją do siebie i zatopił twarz w jej włosach. Przylgnęła do jego torsu i rozpłakała się jak dziecko.
Długo jeszcze tak stali przytuleni do siebie.

* * *
Wieczór zbliżał się dużymi krokami. Kiedy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda, Hermiona kiwnęła głową.
- Już czas - powiedziała. Draco kiwnął powoli głową i pomógł jej wstać. Wyszli razem z groty rozglądając się na boki. Nie zauważyli niczego niepokojącego. Malfoyowi nie podobała się ta cisza. I słusznie.
Pierwszy śmierciożerca wyskoczył na nich zza krzaków. Draco posłał w jego stronę oszałamiacza i złapał Hermionę za rękę. Zaczęli szybko uciekać. Malfoy pierwszy, starał się w miarę możliwości oczyścić drogę z wystających gałęzi i korzeni. Czuł, że jest cały podrapany i z trudem oddychał, ale wiedział, że musi biec dalej. Śmierciożercy serwowali w nich zaklęciami. Draco z daleka słyszał wrzask Selwyna.
- Znajdę was i zabiję! Zatłukę jak psy! Przysięgam! - krzyczał na całe gardło. Hermiona zacisnęła kurczowo dłoń, ale Malfoy odwrócił się i posłał jej pewne spojrzenie.
- Nie bój się. Nie złapie cię, nie pozwolę mu na to - wyszeptał. Szatynka kiwnęła lekko głową.
- To tu! - powiedziała kilka chwil później. Pod drzewem leżał stary garnek. Kiedy Draco zapytał jej wcześnie, dlaczego świstoklik zostawili akurat w tym miejscu, odpowiedziała, że to ostatnie miejsce do jakiego przyszliby śmierciożercy.
Byli kilka kroków od garnka, kiedy jedno z zaklęć skierowane w nią ugodziło Malfoya w ramię. Poczuł, że robi mu się słabo i upadł na ziemię. Hermiona uklękła przy nim i spojrzała na niego ze strachem.
- Idź - powiedział krzywiąc się.
- Draco, wstań. Proszę. Nie zostawię cię tu - wyszeptała gorączkowo. Malfoy zacisnął pięści z bólu. Miał ochotę wrzeszczeć. Słysząc jednak głos szatynki wstał z trudem i na drżących nogach podszedł do świstoklika. Złapał go razem z Hermioną w ostatniej chwili.
Oboje ujrzeli jeszcze wrzeszczącego Selwyna i błysk zielonego światła.
A potem teleportowali się.

___________________________________

Nie wiem dlaczego, ale jestem strasznie zmęczona. Idę obejrzeć jeszcze jeden odcinek Teen Wolf, a potem spać.
Pozdrawiam. 

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie piszesz. Podobają mi się wartości, które promujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wszystkie rozdziały w ciągu godziny (no może trochę dłużej bo robiłam sobie przerwy) i muszę przyznać, że piszesz genialnie.
    Nie mogę się doczekać tego jak zakończysz tą historię i jednocześnie nie chcę aby tak się stało. A to już za dwa rozdziały..... proszę tylko zrób szczęśliwe zakończenie :3
    Weny ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że spodobało Ci się moje opowiadanie! :D Co do pisania to genialnie na pewno nie piszę, ale staram się.
      Dziękuje ślicznie za komentarz.
      Ściskam ciepło ♥

      Usuń
  3. Kiedy kolejny rozdz?

    OdpowiedzUsuń
  4. O Merlinie! Oby nic im nie było! Proszę! Już lubię Daphne i to jak się zachowała, po prostu aż łezka w oku się kręci :)

    OdpowiedzUsuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.