poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 1


          Dracon obrzucił ponurym wzrokiem miejsce obok którego właśnie przechodził. Wszędzie walały się gruzy zniszczonych budynków. W powietrzu unosił się dym, który dusił i szczypał w oczy. Na ziemiach leżeli zabici mężczyźni, niektórzy nawet wypatroszeni z wnętrzności. Martwe kobiety z wyrazem bólu i przerażenia na twarzy. Większość z nich przed śmiercią z pewnością została zgwałcona. Małe dzieci, które zdążyły ukryć się przed śmierciożercami były brudne i miały rany na twarzy. Jeden chłopczyk, który miał na oko dziesięć lat, przytulał do siebie kurczowo siostrzyczkę. Płakała strasznie i wyrywała się w stronę zabitego ciała swojej matki. Chłopak mówił coś do niej, ale ona nie chciała słuchać. Wreszcie wyrwała się z objęć brata i pobiegła do matki. Zaczęła nią trząść i krzyczeć, aby wstała, bo przecież muszą uciekać. 
Draco odwrócił wzrok i szedł dalej. Niektórzy na jego widok chowali się z przerażeniem. Inni kłaniali nisko. Kobiety płakały. Kiedy przeszedł obok jednej z nich, wrzasnęła z rozpaczy i zaczęła bronić się rękoma szepcząc gorączkowo, aby jej nie dotykał. 
Tak wyglądało życie odkąd Voldemort wygrał stracie z Harry'm Potterem. Śmierciożercy w imię Czarnego Pana plądrowali, palili, gwałcili, kradli... Nigdzie nie było bezpiecznie. Niektórzy z nich zabierali do domu jeńców i po prostu ich zjadali sycąc się błaganiami oraz prośbami o szybką śmierć. Inni zabierali ze sobą kobiety i więzili je w swoich domach. Traktowali je gorzej niż śmieci. Były przez nich bite i gwałcone dla przyjemności.
Malfoy zacisnął pięści. Teraz wydawało mu się strasznie głupie to, że kiedyś tak chciał należeć do sług Voldemorta. Co mu to dało? Czy był szczęśliwszy niż wcześniej? Uzmysłowił sobie tylko to jak dzięki ojcu owładnęła go żądza władzy. Przez niego stał się istotą z sercem z lodu. Kiedy śmieciożercy wygrali, ojciec był zadowolony. Ostatecznie zrzedł mu uśmieszek z twarzy, gdy Czarny Pan oddał go na tortury, a potem zabił. Jego matka, Narcyza Malfoy, odeszła kilka dni później. Kochała swojego syna i nie chciała go zostawić, ale ból po odejściu mężczyzny, którego kochała była nie do wytrzymania. Nie myślała o niczym. Po prostu to zrobiła. 
Dlatego Dracon został sam. Na razie chodził wolny, ale i tak nie był do końca bezpieczny. Wiedział, że Voldemort kontroluje każdy jego ruch. Wiedział, że prędzej, czy później i tak go zabije. Oczywiście mógłby przed nim uciekać. Ale czy to miałoby jakikolwiek sens? Nie miałby żadnych szans. Lepszym rozwiązaniem było zabicie się samemu, ale Malfoy nie miał odwagi tego zrobić. Nienawidził świata, w którym teraz musiał mieszkać, nienawidził Voldemorta, nienawidził Harry'ego Pottera za to, że przegrał, a miał w końcu załatwić Toma Riddle'a oraz za to, że umarł. Cholerny idiota!
Ale Draco, mimo wszystko kochał życie. I tego się trzymał. Chociaż co to było za życie? Owiane pustką, strachem i ciemnością. Od dawna nie słuchał śpiewu ptaków ani niczyjego śmiechu.
Voldemort zniszczył wszystko co było dobre. Osiągnął swój cel. Rządził światem i nie było nikogo kto mógłby mu się przeciwstawić. Nikogo kto mógłby z nim wygrać. 
Malfoy idąc tak przed siebie, zaczął rozmyślać o ludziach, którzy znał. Co oni mogli teraz robić? Jego przyjaciel, Blaise ukrył się gdzieś na odludziu. Jego matka była czarodziejem czystej krwi, zmarła w Bitwie o Hogwart i Zabini doskonale wiedział, że będzie musiał ją zastąpić i dołączyć do śmierciożerców. Blaise może był aroganckim dupkiem, ale nienawidził zabijać. Poniżać i śmiać się - owszem, ale do tego nie był zdolny. Ręce okropnie mu się trzęsły, kiedy Draco kazał mu zabić. Nie zrobił tego. Nie dał rady. Dlatego Malfoy kazał mu się pakować i uciekać. Nieważne gdzie. Jego matka nie miała za wielkiego stanowiska wśród śmierciożerców. Owszem była piękna i czasami chodziła z bogatymi mężczyznami do łóżka, ale nie wybiła się tak bardzo, aby Voldemort poszukiwał jej syna osobiście. Istniała szansa, że gdy będą tropić inne osoby, które nie wstąpiły do armii Czarnego Pana, pominął go. A nawet jeśli to wyślą na niego dwóch idiotów, którzy po kilku dniach znudzą się szukaniem i pójdą splądrować jakąś wieś. 
Marcus Flint, za którym nie przepadał zbytnio, poszedł śladami tatusia i wykonywał czarną robotę. Zawsze cieszyła go możliwość znęcania się nad innymi, a teraz mógł bezkarnie torturować i mordować ludzi. Taki stan rzeczy z pewnością mu się bardzo podobał. 
Pansy Parkinson skończyła dość marnie. Co prawda chciała wstąpić do armii śmierciożerców, ale jej nazwisko nie budziło zbytniego szacunku. Zabili ją bez mrugnięcia okiem. 
Co do osób z innych domów, Draco nie miał dużo informacji. Wiedział, że ta idiotka Lavender Brown, która śliniła się z Ronem została ugryziona przed Greybacka, ale nie przeżyła. 
Bliźniaczki Parvati i Padma Patil ze względu na swoją urodę zostały wzięte do domowego burdelu Rosiera. Znęcam się nad nimi i bił tak długo aż obie zwariowały. A potem po wielu dniach w końcu je zabił.
Malfoy słyszał, że Flint chciał wziąć do siebie, tak jak Rosier bliźniaczki Patil, Lunę Lovegood, ale mu się nie udało i ślad po niej zaginął. Zresztą tak samo było z Neville'em Longbottomem, więc Dracon podejrzewał, że uciekli i ukryli się gdzieś razem. 
O Weasleyach miał najwięcej informacji. Ich dom został doszczętnie spalony. Śmierciożercy zabrali całą rodzinę, którą udało im się zgarnąć w Norze. Artura i Molly zabili na miejscu, zginęli w walce, gdy za wszelką  cenę próbowali chronić swoje dzieci.
Resztę Weasleyów skazano na egzekucję, którą byli zmuszeni oglądać inni. Ich rude czupryny jarzyły się w świetle zachodzącego słońca. Na pierwszy ogień wzięli Ginny Weasley. Pobili ją, zdarli z niej ubrania. Dotykali ją swoimi okropnymi łapami i torturowali. A ona tylko płakała. Chyba... chyba nawet nie miała siły, aby krzyczeć.
Zamiast niej robili to jej bracia. George, zalany łzami spojrzał w stronę śmierciożerców, którzy ich otaczali.
- Zostawcie ją, proszę! Dajcie jej umrzeć z godnością. Zajmę jej miejsce! - krzyczał. Mężczyźni zarechotali tylko i zawołali Malfoya, aby dołączył do nich. Draco nie próbował odmawiać. Wyjął tylko różdżkę i rzucił w jej stronę zaklęcie uśmiercające.
- Skończyliśmy z nią zabawę - powiedział pokazując głową resztę rudzielców, którymi mieli jeszcze się zająć. Słyszał jak bracia Ginny wrzeszczeli, ale to nie miało dla niego znaczenia. Prawda była taka, że gdyby nie on, Ginevra spędziłaby jeszcze godziny w mękach. Śmierciożercy nie zabiliby jej tak łatwo. Chyba tylko George zrozumiał co się stało. Był załamany, zlany potem, mokry od łez. Ale jego usta ułożyły się w nieme "dziękuje".
Draco poczekał aż jego wezmą na tortury i wycofał się tak, aby nikt nie zawrócił sobie głowy jego zniknięciem. Obawiał się konsekwencji swojego czynu - wiedział, że gdyby Czarny Pan dowiedział się o jego przebłysku miłosierdzia, zająłby miejsce Weasleyówny w tempie ekspresowym. Na szczęście nikt tego nie zauważył, a George zabrał tajemnicę do grobu.
Malfoy westchnął cicho i wkroczył do Malfoy Manor. Jego dwie służące i skrzat Mrożek pojawili się po chwili i zaczęli się kłaniać. Draco machnął ze zniecierpliwieniem ręką. 
- Przyszykujecie mi mój najlepszy garnitur i podajcie coś do jedzenia - powiedział. Służba natychmiast znikła, a on rozejrzał się po domu i ruszył w stronę fotela. Usiadł tam i łypnął okiem na zachodzące słońce. Za godzinę miał stawić się na spotkaniu z Xavierem Selwynem. Była to ostatnia rzecz na jaką miał ochotę, ale wiedział, że powinien utrzymywać z nim dobre relacje. Był jedną z największych szych wśród śmierciożerców. Wiedział, że skoro z nim się przyjaźni, nikomu nie przyjdzie do głowy, aby chociaż krzywo na niego spojrzeć. A było kilka osób, które z przyjemnością rzuciłyby w niego jednym z najgorszych zaklęć niewybaczalnych.

___________________________________________

Nie wiem jak mi to wyszedł ten rozdział. Mam jednak nadzieję, że wprowadziłam was w klimat po przegranej Harry'ego.

15 komentarzy:

  1. Zdecydowanie wprowadziłaś w ten klimat. Ten rozdział jest brutalny, ale jestem pewna, że gdyby Voldemort wygrał tak by to wyglądało. Kurcze szkoda mi strasznie Ginny i reszty Weasleyów. No i Draco -- został sam... Ale niedługo pojawi się Hermi także będzie dobrze ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, Ginny... George... Bill... Charlie... Percy... JAK MOGŁAŚ?! :CCCCCC

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mroczna notka...
    Fajne wprowadzenie w akcję
    Było parę małych literówek, ale małp widoczne. Cieszę się, że zaczęłaś kolejne blogi potterowe. Brakowało mi tego.
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję na rozwój wątka Dramione
    Ściskam. Rainbow.
    *zapraszam do mnie*
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Charlotte Lauderdale25 czerwca 2014 22:00

    Świetne ! Wprowadziłaś mnie w nastrój, tak że już chce dalszy ciąg :D Mimo że w niektórych częściach było bardzo, bardzo, bardzo smutno i dołująco, ale tak jak napisał już ktoś przede mną, po zwycięstwie Voldemorta tak by to wyglądało.
    Czekam na dalszy rozdział, lecę czytać huncwotów i pozdrawiam serdecznie <3
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się bardzo interesująco. Jestem ciekawa jak to dalej wszystko pociągniesz. Ale wiem że mnie nie zawiedziesz (przeczytałam twoje WSZYSTKIE blogi i naprawdę zazdroszcze ci pomysłów, widać że jesteś bardzo kreatywna)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę bardzo dużo weny, choć mam wrażenie że i tak masz jej bardzo dużo.
    :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, naprawdę? Aż mi się nie chce wierzyć!
      Dzięki, z pewnością się przyda. :D

      Usuń
  6. Łooo.. bardzo mroczny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny! I jeszcze z perspektywy Draco ;D Widać, że się zmienił. Uwielbiam takie mroczne klimaty ;) Szkoda, że zabili Weasleyów ;(

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, aż mam dreszcze na plecach. Ciekawe czy Draco spotka tam Hermionę?

    OdpowiedzUsuń
  9. To jak opisałaś Malfoya coś wspaniałego. Uwielbiam go takiego niby złego, ale gdzieś tam w środku siedzi w nim coś dobrego. Jak na przykład to, że ulitował się nad Ginnny i po prostu ją zabił, by więcej już się nad nią nie znęcano.

    OdpowiedzUsuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.